Viktor Oliva (1861-1928) - Pijak absyntu
Receptura wytwarzania tej wódki istniała od bardzo dawna, ale oficjalnie jej twórcą jest Francuz, doktor Pierre Ordinaire, który schronił się przed rewolucyjną zawieruchą w 1792 roku w szwajcarskim Neuchâtel. I tak – chcą nie chcąc, rewolucja francuska przyczyniła się do powstania alkoholu, który przez kolejnych 200 lat święcił triumfy. W 1798 roku recepturę przejął pewien major, który wraz z zięciem, Henri-Louisem Pernodem otworzył gorzelnię i zaczął produkować absynt na skalę przemysłową. Traktowany początkowo głównie jako lekarstwo, absynt szybko podbił serca i podniebienia Francuzów. Jego atutami były niska cena i moc. Zagrzewał do walki żołnierzy napoleońskich, potem stał się ulubionym trunkiem pospólstwa i szczególnie paryskiej bohemy.
W drugiej połowie XIX wieku absynt był już francuskim trunkiem narodowym. Nie wszyscy jednak podzielali tę sympatię. Ze względu na powszechność i moc absyntu (czasami nawet do 75%), posypały się pod jego adresem oskarżenia i ataki winiące go za zgubne efekty pijaństwa – zarówno w aspekcie medycznym, jak i społecznym. Częste były też przypadki zatruciem tujonem, który jest jednym z jego składników. Ten olejek koloru zielonego, zawierający domieszkę substancji o wybitnie gorzkim smaku, służył do wyrobu absyntu, konsumowanego zwykle z wodą sodową. Wywołuje w większych dawkach wzmożoną czynność kory mózgowej z niepokojem ruchowym i dużą drażliwością. W zatruciach pojawiają się stany podniecenia i psychozy. Spośród narządów zmianom zwyrodnieniowym ulega przede wszystkim układ nerwowy. W Szwajcarii wielki skandal wywołał przypadek pana Lanfrey, który po wypiciu absyntu zamordował żonę. Obrońca oskarżonego zręcznie skierował wątek oskarżenia ze sprawcy na alkohol.
W roku 1905 sprzedaży absyntu zakazano w Belgii, w 1908 w Szwajcarii, w 1912 w USA. W 1915 roku zakaz wprowadziła Francja (spadkobiercy Monsieur Pernoda zdążyli jednak wprowadzić na rynek legalnego następcę absyntu - popularny likier anyżkowy pastisse) a w 1923 – Niemcy. I tak opiewany przez poetów, malowany przez Picassa, Maneta i Degasa i wielu innych, trunek rozpłynął się w niebycie.
Wznowienie produkcji w państwach Unii Europejskiej nastąpiło w początku lat 90. Ostatnio został również dopuszczony na rynek amerykański. Absynt jest legalny, pod warunkiem, że stężenie tujonu nie przekracza w nim 10 mg/l.
Doktor Rudolf Steiner ostrzegał
Każdy jest kowalem własnego losu, ale dobrze wiedzieć, że szkodliwe działanie absyntu trwa również we śnie. Inaczej mówiąc, nie można „odespać” zawartego w nim alkoholu. Z tego właśnie powodu absynt jest bardziej niebezpieczny niż inne trunki. U kobiet pijących absynt czerwone ciałka krwi niszczone są nawet w czasie snu, podobnie jak białe ciałka krwi u konsumentów płci męskiej.
W styczniu 1923r. dr Rudolf Steiner ostrzegał, że mężczyźni, którzy uzależniają się od absyntu i rujnują w ten sposób swoje organy rozrodcze, nie mogą mieć potomstwa o solidnym i mocnym charakterze. Absynt sprawi, że ich potomkowie będą zniewieściałymi słabeuszami. Potomstwo ojców pijących absynt z pokolenia na pokolenia jest coraz słabsze, staje się słabą rasą. Z kolei potomstwo uzależnionych od absyntu kobiet będzie wyjątkowo chorowite.
Wynika to z tego, że alkohol ma długoterminowy negatywny wpływ, który manifestuje się w wielu pokoleniach! Jeżeli, na przykład, alkoholik pijący absynt ma troje dzieci, to są one zranione tylko trochę; jednak ich potomstwo ucierpi już znacznie bardziej. Przyczyną większej części słabości, którą dzisiaj okazuje ludzkość - powiedział Rudolf Steiner w 1923 roku - są nasi przodkowie, którzy nadużywali alkoholu…Szczególnie odbija się to na pokoleniach, w których przodkowie nadużywali absyntu…
Miłośnicy „nikczemnej wróżki” z kolei uważają, że nie ma przekonywujących badań potwierdzających tę tezę, a pijaństwo i degradacja artystów wynikała z ich słabej konstrukcji psychicznej.
I tak absynt wrócił – na razie z powodu wysokiej ceny „na salony”, ale sądząc z zainteresowania w Internecie, ma niestety szansę powrotu do „prostego ludu”, gdzie zaczynał swoją niechlubną karierę. Cóż, każdy ma wolną wolę…
Wojciech Gatz, 2008.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz